26 grudnia 2012

008. Melancholia.

Mystogan już chciał wejść do lasu, kiedy wpadła na niego płacząca Ahira. Złapał ją za rękę i ścisnął mocno za nadgarstek.
- Ahira, co się stało? Co tam zobaczyłaś?
Nie spojrzała na niego, tylko wyrwała się i pobiegła dalej. Nic też nie rzekła, tylko zostawiła go samego. Chciała znaleźć wyjście z tego miejsca, te same wrota, przez które tutaj trafiła... Albo po prostu... Użyć na siebie Requiemu, choć mogłoby mieć to skutki tragiczne.
Ahira biegła przed siebie. Nic ją nie obchodziło.... Jej odpowiedniczka.... Były identyczne pod każdym względem. Odczuwały ten sam ból, jednocześnie. Razem płakały, razem się śmiały, mimo że nigdy się nie spotkały...
“Jestem taka bezsilna... Gdybym potrafiła przywrócić jej wspomnienia...”
Znajdowała się w ruinach Labiryntu. Były po prostu... piękne... Niebieski kryształ odbijał światło od towarzyszy nocy, ukazując swe naturalne piękno. Tutaj postanowiła zostać do wschodu słońca.
Rozmyślała bardzo długo. Jej przyjaciele... musieli się bardzo martwić.... Musi do nich wrócić.... Lecz po kryjomu obmyśli plan jak wrócić jej wspomnienia. Na pewno jest jakiś sposób.... Nagle usłyszała czyjeś kroki za sobą i odwróciła się. Za nią stała.... Ahira, lecz ta prawdziwa.
- O’hara? - zapytała dość spokojnie. Blondynka kiwnęła twierdząco głową, uśmiechając się złowrogo. - Chcesz mnie zabić, prawda?
- Na twym miejscu bym się martwiła o tego żałosnego władcę tego marnego państwa i o Jellala - powiedziała - Chyba nie chcesz, aby im coś się stało, prawda?- przy czym zachichotała - Słabe było twe ostatnie zaklęcie, bardzo słabe.... I czemu płaczesz?
- Perditus Memorias, znasz może ten czar? - podkuliła kolana pod brodę, wpatrując się w przestrzeń. Spodziewała się, że w takim stanie Requiem nie wytrzyma długo.
- Zagubione Wspomnienia, owszem znam je. Nie przejmujesz się swymi przyjaciółmi.... Dlaczego, Kaede? Ostatnio, byłaś bardziej napalona na walkę - stwierdziła, nie skracając dystansu.
- Nie mam już powodu, by cię zabić... - stwierdziła cicho. Oczy O’hary rozszerzyły się zdumienia, a jednocześnie zabłysły wściekłością.
- Wycofujesz się? Dlaczego, Kaede? Po tym co zrobiłam Tobie.... Powinnaś pragnąć zemsty.... - powiedziała sycząc i w jej dłoni pojawiły się wachlarze, ostre jak brzytwy.
- Dalej... Zabij mnie... - lnianowłosa nie broniła się, wprost przeciwnie, spoglądała w oczy dziewczynie i czekała na jej posunięcie. Jeżeli to wszystko było wynikiem manipulacji, to nie ma sensu pozbawianie jej życia.
- Wrócę po Ciebie, jeszcze, Kaede, lecz wtedy bądź pewna że cię nie oszczędzę - po czym znikła we mgle.
- Nie musisz mnie oszczędzać... Jesteśmy takie same... - mruknęła pod nosem, po czym wstała. Jednak chodzenie utrudniały jej poranione cierniami bose stopy. Jej błękitna sukienka, cała podarta na brzegach sprawiała wrażenie, jakby Ahira urwała się z innego stulecia.
Postanowiła że wróci do obozu, zanim tamci się obudzą. Nie chciała, kolejnych kłopotów z ich strony.... Musi przed nimi przemilczeć prawdę, nie ważne jaką ona cenę poniesie.... Może uda jej się pomóc O'harze?
Może... Może... Cóż za popularne słowo, które nie dopuszcza ani dobra, ani zła. Ostatnio przyłapała się na jego zbyt częstym używaniu. Jej zachowanie zaczęło się zmieniać w zastraszającym tempie.
Wróciła i zauważyła ich. Wszyscy się już obudzili i widać było że są na nią źli. Natsu, to właśnie ją zobaczył jako pierwszy.
- Ahira, gdzie byłaś tak długo?
- Na spacerze. - skłamała perfidnie, unikając badawczego wzroku Mystogana, który chciał wyczytać z jej kamiennej twarzy, gdzie tak długo się podziewała. - Podziwiałam krajobraz.
- Kłamiesz.... - powiedział Smoczy Zabójca, lecz Erza uciszyła go spojrzeniem.
- Chodźmy dalej. Prawdopodobnie, niecierpliwią się że nas tak długo nie ma.... - powiedziała - A i zmień ciuchy. - po czym odwróciła się od niej.
- Heh... - westchnęła przeciągle, podmieniając strój. Tym razem miała na sobie podstawową zbroję. Nie wyglądała już tak wdzięcznie i dziewczęco. Bardziej jak kobieta stal. Włosy nie były rozpuszczone, lecz związane w dwa warkocze. - Chodźmy więc.
Szli przez większą część dnia. W końcu, droga była taka sama, bez żadnych pułapek czy potworów. Było bardzo spokojnie, lecz Ahira nadal była zamyślona faktem - co może uczynić dla "niej"?
Spojrzała na Natsu, który niósł na swoich plecach Jellal’a. Był już dość zmęczony, niespodziewanie podeszła do Dragneel’a i zwróciła się do niego tak po prostu, po przyjacielsku.
- Odpocznij chwilę, ja go wezmę. - pomimo protestów różowowłosego złotooka w końcu zarzuciła niebieskowłosego sobie na plecy.
Mężczyzna nie ważył zbyt wiele, lecz od dawna był nieprzytomny. Możliwe że to było spowodowane "łagodnym" traktowaniem przez Edo-Ahirę, lecz cieszyła się że udało się im go odbić.
Nie odzywała się do nikogo, pogrążona we własnych rozmyślaniach szła nadal na przód. Tym razem to ona szła na przedzie, prowadząc ich do kwatery głównej. O dziwo, nie zgubiła się.
W końcu stanęli przed budynkiem i weszli. Na spotkanie wybiegła im Wendy.
- I co się wydarzyło? Opowiadajcie! Czekaliśmy na was tak długo!
- Nic ciekawego, Marvel, ale może innym razem ci opowiem. - mrugnęła do niej porozumiewawczo, po czym z nieprzytomnym Jellal’em udała się na górę do jednego z pustych pokoi. Ułożyła go łóżku. Oddychał, jego puls był słaby, ale na szczęście... żył.
- Wendy zajmij się nim... Ja muszę kogoś przyszpilić do ściany.... - po czym zbiegła na dół i podeszła do Edo-Erzy - Ile razy będziesz nas okłamywać, Knightwalker?!
Złapała dziewczynę za ubranie i przycisnęła ją do salonowej ściany. Była wściekła, gotowało się w niej. Miała ochotę rozerwać odpowiedniczkę kuzynki na strzępy.
- Kaede, o co ci chodzi?! - usiłowała się wyszarpać z jej uścisku, lecz ta była silniejsza - Niby kiedy was okłamałam?!
- A wiesz co... Zdradzę ci pewną tajemnicę, Knightwalker. Ktoś był bardzo inteligentny i zapieczętował wspomnienia twojej kuzyneczki, wiesz? - wysyczała jej do ucha. - Kto jest prawdziwym zagrożeniem: Ahira czy Faust?
- Faust został wygnany z Edolas i nie może tu wrócić! Ma zakaz! Wszyscy o tym wiedzą! - powiedziała Knightwalker do ziemskiej Ahiry. - I nikt nie zapieczętował jej wspomnień.... - szepnęła i dziwnie się uśmiechnęła..... I wbiła w jej przedramię sztylet.
Wszyscy byli zszokowani. Zraniona Kaede z głuchym hukiem upadła na podłogę, plamiąc ją świeżą krwią. Pierwszy dopadł jej Mystogan, chciał jak najszybciej odizolować ranną od reszty, a co ważniejsze, opatrzyć ranę.
Erza chciała znów zaatakować lecz, nagle nastąpił wybuch i pojawiła się druga Ahira. Miała w dłoniach włócznię i było widać w jej oczach szał:
- JAK ŚMIAŁAŚ TO ZROBIĆ KNIGHTWALKER?! - i wtem zaatakowała kuzynkę.
Czy to jakaś iluzja, czy może sen na jawie? Prawidłowa interpretacja tych wydarzeń zaprzątała głowę lnianowłosej, nie mogła się poruszyć, zastygła w miejscu.
“Jak śmiałaś to zrobić?”, cały czas obijało się w jej uszach jakby jakaś melancholijna melodia.
- Jak mogłaś to uczynić?! Knightwalker, to jak byś mnie chciała zabić! - krzyczała a tamta się świetnie broniła. W końcu, O'hara uderzyła głową szkarłatnowłosej w ścianę i nachyliła się nad nią, coś wyjmując z jej pleców i rzuciła w stronę Wendy - Ty wiesz co to jest.... - po czym znikła, uciekając w las...
Kaede nadal z krwawiącym ramieniem podeszła wolnym i spokojnym krokiem w stronę leżącej pod ścianą Edo-Erzy. Jej oczy błyszczały gniewem, a jej głos, którym później zadała pytanie, przepełniony był chłodem i jadem.
- Może nam to wytłumaczysz, Knightwalker?
- Ale co mam wam wytłumaczyć.... I kiedy tu się znaleźliście? - spytała się a wszyscy unieśli brwi - Poszłam wczoraj wieczorem do Czarnego Lasu i... nic. Budzę się na podłodze - powiedziała wstając - Co się stało?
- Nie graj, dobrze... Widzieliśmy to, co się przed chwilą stało, więc daruj sobie... Albo nam grzecznie i kulturalnie wyśpiewasz, co to ma znaczyć, albo wyślę cię do wymiaru, z którego nie ma wyjścia.
- Ale.... - najmłodsza członkini o imieniu Wendy odezwała się przestraszona - To Kolec Krwi. Ma właściwości halucynogenne i jest w stanie odtworzyć najgorsze rzeczy. Umie nawet kontrolować umysły, lecz kiedy się go wyjmie, przestaje działać - powiedziała kuląc się, lecz wszyscy słyszeli to co mówiła.
- Podaj mi go, Marvel. - rozkazała ostro złotooka. Niebieskowłosa drżącymi dłońmi podała jej przedmiot. Kaede obróciła go parę razy w dłoniach, po czym rzekła krótko: - Requiem. - owa rzecz znikła, rozpłynęła się w powietrzu wessana przez tajemniczą siłę.frtfgfrrsrz+rd
Wszyscy wpatrywali się w wielką dziurę w ścianie, jaką pozostawiła po sobie O'hara. Która, bardzo dziwnie się zachowywała. Ona... uratowała w każdym razie życie, swej odpowiedniczce, lecz było wiadomo, że coś było nie tak. Kolec Krwi.... Kaede słyszała o nim także więc.... Ktoś go musiał zaszczepić Erzie.... Ale dlaczego O'hara zrobiła tyle złego, a teraz ją uratowała?
- Od dzisiaj... - zaczęła, pewna swoich słów. Może i nie znalazła odpowiedzi na, ale postanowiła na razie zastosować pewien środek zapobiegawczy. - ... macie całkowity zakaz ufania mi.
- Ależ, Ahira co tyś znowu wymyśliła?! - wrzasnął Lodowy Mag - Niby czemu, mamy Ci nie ufać?! - dołączył się do niego Natsu, a Wendy w tym czasie leczyła ranę na ramieniu lnianowłosej.
- Nie pytajcie o powód, to rozkaz. I jak najszybciej przenieście się w inne miejsce. Tutaj nasze drogi się rozchodzą. - zaczęła, aż Smocza Zabójczyni zakończy czynność, po czym weszła na górę, gdzie leżał Jellal.
Wiedziała jednak że jej nie posłuchają. Nie było takiej opcji, lecz musiała się spotkać z O'harą i z nią porozmawiać. Spojrzała na Jellal’a.... Nie wierzyła, czuła się, jakby to ona mu zrobiła. Wzięła pióro do prawej dłoni zaczęła pisać list.
Czarny atrament kapnął na białą kartkę. Wyszeptała ciche przeprosiny, po czym wyszła przez roztrzaskane okno, nie żegnając się nawet z towarzyszami.
***
 Przepraszam! Naprawdę! Dawno nie opublikowałyśmy nic, święta, teraz zaś Sylwester. Planujemy wrzucić notkę jeszcze w tym roku. Dedykujemy rozdział ósmy czytającym ludkom!